i wnętrze wymazane czerwoną gumowatą odpadającą płatami farbą.
Standardowa trepanacja zbiornika nie do końca poszła tak jak trzeba, ale nie będę się rozpisywał co jak i dlaczego. Po rozpołowieniu wypiaskowaliśmy wnętrze z czerwonego Gó..... na.
Można było przystąpić do naprawy. Z tym większą ochotą się za to zabrałem, ponieważ gdzieś podpatrzyłem jak pospawać blachy żeby spaw "nie ściągnął". A w zasadzie ściągnął w kontrolowany sposób...
Teoretycznie naprawiane miejsce jest płaskie, a zawsze jak coś ma być płaskie czy proste to nie jest to takie proste.....
Wymyśliłem że delikatnie uwypukle wspawywaną wstawkę i wstawię ją na ciasno w wycięte miejsce, Spaw stygnąc ściągnie i zabierze wypukłość blachy.
Pierwsze co zrobiłem to wyznaczyłem linię cięcia, wyciąłem z zapasem tak żeby móc dokładnie doszlifować blachę do wyznaczonych linii.
Następnie odciąłem odpowiedni kawałek blachy i odznaczyłem od wyciętego otworu potrzebny kształt. Wyciąłem z małym zapasem, i cierpliwie doszlifowywałem dopasowując do otworu. Im mniejsza szczelina pomiędzy elementami tym mniejszy będzie skórcz spoiny. Ja wstawkę dopasowałem na "0" ponieważ chciałem pospawać elementy bez użycia dodatkowego spoiwa. We wnętrzu zbiornika jest ciasno i precyzyjne podawanie drutu jest mocno utrudnione.
Do spawania użyłem dwóch spawarek. Poszczepiałem elementy "migomatem", zeszlifowałem z zewnątrz nadmiar spawu na gładko, po czym od wewnątrz wyklepałem dwie krawędzie na płasko. Wyrównane krawędzie pospawałem TIG'iem. Tig daje precyzyjną kontrolę nad przetopem i całym procesem spawania. Wypróbowałem też przeklepanie spoiny na gorąco. Tzn. po spawaniu przeklepuje się jeszcze gorącą spoinę - to daje dodatkowo gładkie lico spawu. Zostaje mniej do szlifowania...
magnes czyli moja trzecia ręka. przytrzymuje a za razem licuje 2 elementy.
Szczepienia wykonałem migomatem
wewnętrzna strona spoiny, prawie nie ma co szlifować ...
Kawałek po kawałku dochodziłem do całego obwodu "łaty". Wyszło baaardzo dobrze. Widać to po przyłożonym liniale tuż po spawaniu. Kilka ruchów młotka i powierzchnia jest idealnie prosta. Praktycznie nie wymaga szpachlowania...
widok po spawaniu, praktycznie 2-3 ruchy młotka i będzie idealnie prosto....
a tak wygląda po klepaniu...nie ma miejsca na szpachlę....
Gdyby była taka potrzeba to można ten zbiornik wyklepać na tyle że możliwe byłoby jego wychromowanie....ale w tym wypadku odpuściłem. Spożytkuję tę energię na jakimś innym elemencie...W pierwszym momencie miałem naprawić tylko jedną stronę, ale zachęcony rezultatami poszedłem na całość nie pytając właściciela o zgodę....
druga lepsza strona....
zepsuty zbiornik.....
oszlifowanie szlifierką oscylacyjną zatarło by ślady naprawy....
Pospawanie zbiornika w całość to trochę ekwilibrystyka ponieważ zbiornik w wielu miejscach pospawany był "do styku". Rozcinanie zbiornika zabrało trochę materiału, ale jakoś sobie poradziłem....
Niemiec by się nie powstydził....
Przy okazji dopasowałem kształt emblematów do kształtu zbiornika, emalia trochę odprysnęła. ale i tak cała zostanie usunięta. Miejsce starej zastąpi nowa. Powtórne emaliowanie emblematów to nowe zagadnienie, przy renowacji, nigdy wcześniej tego nie robiłem, ciekawe jak to wyjdzie.....
Przy zbiorniku zostało mi jeszcze wspawanie blach mocujących gumy, i zbiornik trafi do lakiernika....
zostało mi jeszcze pospawanie mocowań gum ....ale to "bułka z masłem" jak mawia mój synek... i zbiornik znów nabierze wartości 1000Euro....
Reasumując, Niemiec chciałby mieć tak odrestaurowany zbiornik.....:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz