założyłem nową uszczelkę i miskę olejową.
Chciałbym po zamontowaniu pompy olejowej zrobić próbę, czy ze wszystkich kanałów wydobywa się olej. Ale jeśli naleję już do silnika oleju to dalszy montaż może być uciążliwy ze względu na wyciekający olej. Nawet po jego spuszczeniu zawsze skądś wypłynie, dlatego postanowiłem uzbroić silnik we wszystko co możliwe. Wcisnąłem łożyska, nagrzałem korpus
i postanowiłem wcisnąć prowadnice z popychaczami. Ponieważ popychaczy nie da się włożyć po wciśnięciu prowadnic trzeba je zakładać razem. Problem w tym że one się wysuwają, dlatego zabezpieczyłem je oringami i zabrałem się do wciskania. Pośpiech żeby korpus nie wystygł nadmiernie zemścił się już przy pierwszej prowadnicy. Niezauważyłem jak wysunęła się szklanka i zablokowała się pomiędzy prowadnicą a korpusem.
Trudno myślę odkładam robotę na następny dzień. Musiałem uzbroić się w specjalny ściągacz do wyjęcia prowadnicy z korpusu. Zrobiłem ściągacz, wyciągam prowadnicę i widzę pęknięty talerzyk popychacza K...wa!! Trochę ten widok mnie zirytował, "popłynąłem" na 120 Euro. Trudno myślę - ponieważ nie da się kupić tylko popychacza musiałem kupić komplet razem z prowadnicą.
Zrobiłem sobie przyrząd do wbijania prowadnic, za pomocą którego zamontowałem pozostałe 3. Najpierw wsunąłem je maxymalnie na ile pozwalał przyrząd. Musiałem trochę go zmodyfikować bo nie dało się włożyć prowadnicy do końca. Zmierzyłem na ile mam miejsca pomiędzy korpusem a prowadnicą i na taki wymiar zatoczyłem przyrząd. Niestety pasowanie było bardzo ciasne i przy wbijaniu przyrząd ciasno wszedł przy ściance, chcąc wykręcić go z prowadnicy obrócił się razem z gwintem prowadnicy K.wa!!! Posypała się niecenzuralna wiązanka w mojej głowie..... Ale na szczęście została prowadnica z połamanego popychacza.... Całe szczescie bo byłbym znów lżejszy o 120Euro.. Znów zmodyfikowałem przyrząd "wyluzowując" pasowanie.
W tej chwili są już zamontowane 3 prowadnice razem z popychaczami. czekam na 4 szklankę. Powiem że w obydwu przypadkach nie użyłem specjalnie dużej siły, zostałem uprzedzony o delikatności prowadnic, ale nie spodziewałęm się że są aż tak kruche......Niemniej jednak montaż tych popychaczy uważam za najtrudniejszy etap.
Silnik odłożyłem na bok zająłem się montażem gaźników. Dorobiłem skorodowany zatapiak pływaka. Oryginalny zatapiak uciąłem "w zdrowym" miejscu, i dospawałem do niego kawałek nierdzewnego pręta o średnicy 3mm.
Uciąłem na odpowiednią długość i wywierciłem w nim 1,5mm otwór na zawleczkę. Uważam że całkiem nieźle się postarałem wiercąc w 3mm pręcie 1.5mm otwór.
Wysłałem do ocynku. Gdy odebrałem ocynkowane "gaźnikowe duperele", mogłem wszystko zmontować na gotowo. Mogłem, tylko cały czas zalegały resztki iglic w komorach pływakowych. Korozja była tak duża że iglice wrosły w korpus, urwały się przy wyciąganiu. Zostawiłem je przy pierwszym podejściu do tematu gaźników. Wyjęcie tak skorodowanych iglic to nie lada problem.
Oczywiście można je wywiercić, jednak różna twardość materiału iglicy i korpusu zawsze skończy się sciągnięciem wiertła..... Postanowiłem zawalczyć w inny sposób. Wywierciłem 3mm otwory od dołu komór pływakowych w miejscach iglic. Namoczyłem WD40 i wybiłem .... poszło całkiem łatwo....
Powstałe otwory nagwintowałem i wkręciłęm w nie wkręty.
Na koniec zakleję je "płynnym aluminium" i po otworach nie bedzie śladu.....
Uzbroiłem gaźniki w "czapeczki" - po ich montażu przyszła mi myśl że wygladają jak z bajki o "Żwirku i Muchomorku".
Gotowe gaźniki trafiły na półkę....
W międzyczasie zająłem się amotrtyzatorami tylnymi, miałem ich nie rozbierać, jednak okazało się ze w jednym elemencie tłumiącym nie ma oleju.... musiałęm rozebrać wszsytko w drobny mak.
Wyczyszczone korpusy pomalowałem, nowo ocynkowane segery bardzo fajnie się prezentują, sympatyczne połączenie pomimo że wszystko i tak jest niewidoczne,
Dokładne oględziny tłoczysk wykazały że są miejsca gdzie są drobne ubytki chromu.... Zapolerowałem te miejsca.... jeśli się okaże że puszczają olej trzeba będzie zrobić nowe tłoczyska, ale to zajęcie na zimę....Teraz muszę kupić nowe uszczelnienia..
Po amortyzatorach przyszła kolej na dyfer.... Wszystkie łożyska zostały zastąpione Japońskimi KOYO.
Dyfer to precyzyjny mechanizm, Wymagał szczególnej uwagi ... musiałem pomierzyć i odpowiednio zdystansować, potem poszło już jak spłatka.
Zamknąłem dyfer na prasie, żeby nie używać młotka.
Dokręciłem i zabezpieczyłem wszystkie śruby, Wkręciłem 2 ocynkowane stożkowe śruby imbusowe RIBE.
Szczerze mówiąc to nigdy nie widziałem takich imbusowych śrub, żeby były sygnowane RIBE.
Założyłem rozpierak i szczęki - dyfer dołączył na półkę do gaźników i skrzyni biegów i innych skończonych drobiazgów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz