wtorek, 16 lipca 2019

Z cyklu nowe zabawki, ale i nie tylko...

Żyjemy, funkcjonujemy, wciąż restaurujemy stare graty....marazm i nuda warsztatowa proza dnia codziennego. :)
Dziś miałem jak za dawnych czasów przebłysk. W czasie pracy w głowie rodził mi się pomysł na napisanie posta, tego posta....
Nie wiem czy znajdę umiar w ciągłym doposażaniu warsztatu, pomimo ostatnio zakupionego spottera to nie do końca było to... pomimo funkcji zgrzewarki jakoś nie przekonywało mnie jej działanie. Całkiem przypadkiem, pewnego ranka, pewnej niedzieli dostałem wiadomość ze zdjęciem. Że na giełdzie samochodowej ktoś ma do sprzedania zgrzewarkę. A że byłem nie daleko to postanowiłem to sprawdzić. Rzeczywiście, zgrzewarka francuskiej firmy ARO, firmy która oprócz prostych zgrzewarek produkuje i wyposaża firmy w roboty zgrzewające m.in, nadwozia pojazdów.
Znałem tę firmę, gdyż znajomy ma wyższy model podobnej zgrzewarki. Kilka dni wcześniej miałem okazję ją wypróbować.
Wytargowałem atrakcyjną cenę i też stałem się szczęśliwym posiadaczem zgrzewarki punktowej firmy ARO, nawet bez sprawdzenia czy działa. Przekonało mnie to że wyglądała na prawie nie używaną (pozatem nie ma co tam się psuć) - zaryzykowałem. Brakowało wtyczki i miedzianych elektrod które zapewne skończyły żywot na złomie metali kolorowych.
Przywiozłem zgrzewarkę do warsztatu i postawiłem w kącie. Tak już u mnie jest że narzędzia muszą swoje odleżeć, ale jak juz je uruchomię to są używane bez przerwy. Tak było i tym razem, przy okazji zakupu prętów aluminiowych kupiłem pręty miedziane z których wykonałem brakujące elektrody.
Zgrzewarka praktycznie aż do dzisiaj była sporadycznie używana. Coś drobnego zgrzewałem ale to bardziej zabawa niż konkretna praca.....

zgrzewarkę do blachy mam i ja. sorry za stopy, wiem że miało ich tu nie być, ale niestety są... :)

dokupiłem 1metr pręta miedzianego, i zacząłem odtwarzanie brakujących elektrod 

wymyśliłem że elektrody "wykonawcze" umieszczę pod kątem, żeby można było dojść do ciasnego kąta, ale dziś wiem że to była ślepa uliczka.....
skręciłem nawet głowicę frezarki by wykonać otwór pod kątem.

miękkie nie znaczy łatwe do obróbki.... pierwsza porażka, dobrze że udało się wyciągnąć wiertło z materiału

wymyśliłem że elektrody wykonawcze będa dociskane śrubami. Ale gwint wykonany w czystej miedzi nie pożyje długo. 
Dlatego zdecydowałem się wkręcić wkrętki Heili coil. czy jakos  tak, generalnie - sprężynki.

taki gwint nie pożył by długo.

a tu z wkręconą wkładką.... 

tak to miało działać....

druga elektroda i druga porażka.... jakby "DE ŻA WI" :)

skręcenie suportu i toczenie stożka.

i zgrzewarka nabrała 100% funkcjonalności. 
Dziś wiem że do codziennej pracy elektrody "główne" są za długie, zrobię nowe o połowę krótsze. Bedą bardziej sztywniejsze i docisk będzie większy

styk "w punkt"

ready to go.
 --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dziś rano przygotowując puszkę akumulatora do lakierowania dostrzegłem w niej ułamany element. Zaciekawiony przeszukałem internet by zobaczyć co to było. Okazało się że to mocowanie akumulatora. Obejrzałem dokładnie zdjęcie i stwierdziłem że mam podobne mocowanie po renowacji Awo Turista. Wygrzebałem je i zacząłem przykładać. Pasuje prawie idealnie, ale szkoda mi go ciąć..... Pomimo że elementy miały być już tylko  pomalowane, ale jakoś nie mogłem pozwolić żeby taki wybrakowany element oddać  lakiernikowi.
Zauważyłem że jeśli jest kilku wykonawców jednego projektu, (blacharz, lakiernik, montażysta) to jakość wykonania się rozmywa.....bo ten tylko miał pomalować, tamten pospawać, a kto inny będzie się martwił przy montażu.....  spychologia. A finalnie cierpi motocykl, bo do pewnych rzeczy nie da się już wrócić. Pomimo że mam niewiele wspólnego z tym projektem, to zdecydowałem że puszka wyjedzie ode mnie jako 100% oryginał.
Wracając do brakującego mocowania to szkoda było mi ciąć tego co znalazłem, więc postanowiłem dorobić brakujące pół mocowania.
Znalazł się nawet pasek identycznej szerokości blachy. Mój "oryginał" okleiłem taśmą lakierniczą którą wyciąłem nożykiem po krawędziach, po czym przykleiłem na wspomniany wcześniej kawałek blachy.
na znaleziony pasek nakleiłem wycięty wg oryginału szablon "ucha" 

wytrasowałem i wywierciłem otwory,

powierciłem na większe, 

i wyciąłem szlifierką kątową wnętrze.

zawinąłem na tulejce końce, 

Zawinąłem na tulejce końce.

po czym zgrzałem je zgrzewarką.

zrobiłem  tak by nowe i stare mocowanie było pasujące do siebie,
Zamiast tulejki będzie nierdzewny wałeczek z gwintem. tak by można było skręcić wszystko śrubą.

zeszlifowałem stare resztki mocowania 

i przygrzałem   dopiero co wykonane. wygląda niczym oryginał...

a tak prezentuje się w szerszej perspektywie....

akumolator z epoki i przymiarka mocowań na gotowo, jakby wszystko za chwilę miało zostać zamontowane w motocyklu; 
Oczywiście przymiarka z gumą pod akumulatorem, by przy prawdziwym montażu nie było zdziwienia że coś nie pasuje. 

 CDN...
Zaglądajcie tu jeszcze i nie traćcie nadzieji że tu już nic nie będzie.... :)