Trafił do mnie trochę niechcący - ponad rok temu niechętnie zgodziłem się poskładać w całość motocykl. I nie odstraszył klienta ani długi termin, ani cena. Zrobiłem to niechętnie bo motocykl nie jest szczególnie wyjątkowy, ani jakoś nigdy mi się nie podobał. (Nawet jakiś czas temu na zaprzyjaźnionym złomie było 2 szt. kompletnych, z czego jeden po po 2 godzinach reanimacji pewnie by zapalił. Nie wzbudziły one mojego większego zainteresowania czego teraz trochę żałuję).
Ponieważ wyznaję zasadę że "słowo droższe od pieniędzy" nie mogłem się wycofać z obietnicy. Dłuuugo klient czekał na to by przywieźć motocykl do mojego warsztatu, potem dłuuugo jeszcze leżał u mnie na półkach. Ale wkońcu się doczekał żeby wyjąć go z folii, którą był owinięty po malowaniu.
Jakość powłok lakierniczych jest bardzo dobra, natomiast reszta mechanicznych części była w kiepskim stanie. Na pewno nie nadawała się do założenia do nowo pomalowanych elementów. Gdy pierwszy raz zobaczyłem części w kartonach szczerze żałowałem tego że się zgodziłem. Inaczej wyobrażałem sobie stan części - wyobrażałem sobie że motocykl wystarczy tylko poskładać. Wyobraziłem sobie ilość pracy która bedzie mnie czekała zanim części osiągną stan porównywalny z jakością powłoki lakierniczej. Nie mogę przezwyciężyć wewnętrznej siły żeby to wszystko skręcić starą śrubą.
Podobnie jak w przypadku MZ Trophy wszystko zaczęło się niewinnie od jednej czynności - zdarzenia które miało wpływ na efekt końcowy. W przypadku MZ punktem zwrotnym który wpłynął na wygląd całości było szkiełkowanie elementów.
W obecnym projekcie na pierwszy bój poszły koła (jeszcze na zewnątrz leżał głęboki śnieg). Pierwotny stan kół był taki że nawet taki ZŁOMIARZ jak ja nie pochylił bym się żeby je przygarnąć - czyli generalnie "syf". Bardzo dobre fabryczne wykonanie i jakość użytych części zaowocowały ponownie fabrycznym wyglądem. Wystarczyło szkiełkowanie bębnów, wymiana szprych na nowe, a jakość 30-letniego chromu jest taka że wystarczyło tylko polerowanie. Wszystko to dało nadspodziewanie dobry efekt - na tyle dobry że, nikt nie wierzy że obręcze nie były ponownie chromowane. Wygląd kół dopełniły nowe opony MITAS'a. Wszystko zostało zawinięte w folię "strecz" i czekało aż do teraz.
Następnie wszystkie cynkowane części zostały zdemontowane, wyczyszczone i oddane do ponownego cynkowania. Tej drobnicy nazbierał się niezły karton. Efekt po cynkowaniu wynagrodził czas mrówczej pracy poświęconej na przygotowania.
Z chwilą odbioru części można zacząć składać wszystko w całość. Co też z wielką ochotą czynię. Każda przykręcona część dodaje blasku i przybliża projekt do fabrycznego wyglądu. Niestety jakość zdjęć robionych telefonem nie oddaje rzeczywistego efektu. Zapraszam na oględziny "na żywo".
Na koniec tytułowa HYDROZAGADKA - kto odgadnie co to za motocykl jest przedmiotem nowego projektu? Odpowiedzi proszę umieszczać w komentarzach lub na maila motors-creator@wp.pl. Nagrody gwarantowane :) Pozdrawiam K.B
Jedna ze skrzynek z częściami
Reszta kartonów czeka na półkach
Trochę cynkowanych części
Szparunki ręczne
Podpowiedź na Hydrozagadkę
Nowe amortyzatory i kilka części wypiaskowanych i pomalowanych lakierem proszkowym
Lakier proszkowy - strukturalny - element wyglada jakby był z "chropowatego plastiku"
Lubię jak nawet tam gdzie tego nie widać jest "ładnie"
Gdyby nie lagi to może już by była gotowa.
Dziś po raz pierwszy CZ ujrzała promienie słońca. Udało się znaleźć nowe przednie zawieszenie, zamontować je i można było motocykl wytoczyć "na podwórze". Efekty dotychczasowej pracy widać na fotkach.
Projekt CZ jest już bliski końca. Dzisiaj na "fajrant" rzutem na taśmę udało się obudzić po długim odpoczynku silnik CZ. Pierwsze wrażenia pracującego silnika wynagradzają czas poświęcony na odbudowę. Silnik pracuje miękko i bezszelestnie. Poza wydechem i wolnym zasysaniem powietrza (bez gumy łączącej gaźnik z filtrem) nie słychać niczego. SUPER.
Umknęło mi poprzednim razem wklejenie zdjęcia z widokiem łożyskowania sworznia tłokowego dziś to załączam.
Prawy czop wału był wymieniany z 2 powodów. Po pierwsze w wyniku zatarcia łożyska na wale - czop zaczął się obracać względem wewnętrznej bieżni łożyska - spowodowało to wytarcie czopu. Po drugie - urwana śruba mocująca wirnik na wale. Połączenie wirnika z wałem jest stożkowe, po wymianie czopa należało dopasować stożek czopa i wirnika do siebie. W tym celu zrobiłem prosty test pokazujący stopień pokrycia się stożków. Zrobiłem ślad mazakiem na czopie, nałożyłem wirnik i obróciłem je względem siebie. Zdjąłem i sprawdziłem na jakiej powierzchni "starł" się mazak - okazało sie że stożki pokrywają się tylko w około 30%. Taki mały procent gwarantuje w przyszłości problemy.
Lekarstwem na poprawę przylegania stożków do siebie jest ich wzajemne dotarcie na pastę ścierną (pasta zaworowa). Nakładamy ją na stożki, składamy 2 stożki ze sobą i obracamy, zdejmujemy czyścimy - sprawdzamy i tak do momentu kiedy będzie pełne zatarcie. Tylko takie połączenie daje pewność przenoszenia pełnych obciążeń.
Poskładałem zapłon. Następnie ustawiłem punkt zapłonu w środku zakresu regulacji na 2.8mm przez GMP. Zawsze przy tej czynności używam czujnika zegarowego - pozwala on ustawić punkt zapłonu z dokładnością do 1/100mm - bardzo przydatne urządzenie. Uważam zapłon za piętę achillesową tego silnika. Regulacja a w zasadzie szukanie właściwego punktu zapłonu - przebiega w sposób TOTALNIE przypadkowy. Nie wyobrażam sobie tej czynności wykonywać "na trasie." Założyłem nowe przerywacze - powinno to odsunąć problem regulacji na dłuższy czas. Najchętniej widział bym w tym silniku zapłon bezstykowy.
Po regulacji zapłonu założyłem głowice z nowymi uszczelkami, dokręcenie kluczem dynamometrycznym zapewnia równomierne dokręcenie.
Jedną z ostatnich czynności przed odpaleniem silnika było zamontowanie gaźnika. Gaźnik posiadał typowe skrzywienie powierzchni króćca. Taka deformacja przylgni przynosi efekt zasysania "lewego powietrza" i wszystkiego co się z nim wiąże. Wyrównałem króciec do idealnie płaskiej powierzchni. Niemniej jednak gaźnik po założeniu okazał się zużyty. W ogóle nie trzyma zawór odcinający paliwo do komory pływakowej. Regeneracja tego zaworu jest kłopotliwa i w tym wypadku nieopłacalna, najprawdopodobniej skończy się wymianą gaźnika na nową replikę za 70zł. Teraz zostało jeszcze poskładać drobiazgi, nasmarować i wyregulować linki jednym słowem 1001 drobiazgów. Ale już jest bliżej niż dalej. Jeśli uda mi się wszystko wyregulować - nakręcę filmik i wrzucę na bloga - zapraszam do odwiedzin. Pozdrawiam KB
Widok na łożysko w główce korbowodu - założenie sworznia pomiędzy 27 igiełek- - bez przyrządu praktycznie niewykonalne
Widok z góry na korbowód i podkładki dystansujące
Nowy czop wału
próba pokrywania się stożków
Poniżej widać w jakim stopniu pokrywały się stożki TYLKO ok. 30%
A tutaj po mojej korekcji 100% pokrycie
Bardzo fajny "smaczek" świetnie zachowały się oryginalne napisy
I kraj pochodzenia. Próżno dziś go szukać na mapie EUROPY. Relikt minionej epoki :)
Tak wyglada prądnica zamontowana na silniku
Widok na płytkę przerywaczy i nowe przerywacze.
Bardzo przydatne urządzenie - czujnik zegarowy - ma 1000 zastosowań w moim warsztacie - tutaj akurat pomocny w ustawianiu zapłonu.
Silnik już na swoim miejscu
Widok silnika z drugiej strony
Klucz dynamometryczny niezbędny przy dokręcaniu nakrętek głowicy
Poniżej widać jak krzywy był króciec gaźnika
A tutaj już po korekcie - idealna płaskość przylgni
Napis CZECHOSLOVAKIA sprowokował mnie do karkołomnych działań. Licznik a w zasadzie jego przebieg ponad 19tys. km nie pasował do niemalże fabrycznego wyglądu motocykla. Uznałem że mam pełne prawo do tego żeby go "wyzerować". Wymontowałem licznik i postanowiłem sprawdzić jak szybko wiertarka jest w stanie "odwinąć" km. Podczas tej próby odkryłem że prędkościomierz działa poprawnie, jednak licznik km nie działa w żadną stronę. "Otworzyłem" licznik. Okazało się że uszkodzone jest kółko napędowe bębna z cyframi. Koszt nowego licznika to około 70zł razem z wysyłką zadecydował że naprawa oryginalnego była nieopłacalna. Zrobiłem KLIK i następnego dnia licznik był już u mnie.
Rozpakowałem przesyłkę i porównałem z oryginałem, nowy licznik był PRAWIE taki sam. Jak to się mówi "Prawie robi wielką różnicę" tak było i tym razem. Czym się różniły można zobaczyć na zdjęciu poniżej. Pierwsza różnica to wskazówka w kolorze żółtym - nawet mi się bardziej podobała niż oryginał. Druga różnica to ramka w kolorze czarnym - oryginał - chrom. Trzecia różnica to cyferblat gorszej jakości. Tym co przelało szalę, był brak na nim małego napisu CZECHOSLOVAKIA. Chwila zawahania - co robić.?? Coś wewnętrznie mnie blokowało przed założeniem nowego licznika w takiej postaci. Postanowiłem Nowy zrobić jak stary, tzn. zamienić wskazówkę i cyferblat. Zamysł szczytny jednak po chwili okazało się że obydwa cyferblaty mają w innych miejscach otwory do przykręcenia.
Żeby nie zanudzać to skrócę opowieść tylko do tego że wywierciłem nowe otwory w starym cyferblacie. Po starych otworach pozostały szpetne dziury, chwile się pogłowiłem. Przypomniałem sobie o starej matowej okleinie samoprzylepnej którą posiadałem. Porównałem okleinę i cyferblat - nawet kolorystycznie nieźle pasowały do siebie. Jeden problem z głowy, tylko jak teraz jak wyciąć estetyczne zaślepki??. Miałem pomysł na nożyczki, żyletkę itp. gdy nagle doznałem olśnienia - BIUROWY DZIURKACZ!!! On wykrawa idealne zaślepki. Niewiele myśląc jeden ruch ręki i wypadły 2 idealnie okrągle zaślepki. Nowy cyferblat zamontowałem, zamaskowałem niepotrzebne otwory, pomalowałem na nowo wskazówkę. Wyszło całkiem nieźle. Można by rzec że w myśl przysłowia "Głupi się nie pozna, mądry nic nie powie" :) Teraz bez wewnętrznych oporów mogę go zamontować do motocykla. KB
Prawie takie same. PRAWIE robi Wielka różnicę.
Mały napis CZECHOSLOWAKIA a tyle zamieszania, widać różne rozstawy śrub mocujących
Pierwsze z lewej kółko - winowajca
Inny rozstaw otworów mocujących, i te szpetne otwory.
Jeszcze tylko retusz wskazówki i gotowe
Nowy Stary licznik no i magiczny napis CZECHOSLOVAKIA
Kilka dni temu dostałem telefon że restaurowana przeze mnie CZ350 zaczęła kichać, prychać i generalnie przestała jeździć. Umówiłem się dziś na oględziny. Zanim jeszcze właściciel uruchomił silnik, postanowiłem zerknąć na stan przerywaczy. Moje podejrzenia przypuściły się, dotarł się języczek współpracujący z krzywką i zniknęła przerwa na przerywaczu. Naprawa wymagała odkręcenia 3 śrub i zajęła w sumie 3 minuty. Po usunięciu usterki motocykl odpalił w taki sam sposób jak opuszczał moją pracownię, czyli od pierwszego kopnięcia. Z ciekawością zerknąłem na licznik - 82km. Jak na usterkę usuniętą w 3 minuty to motocykl wydaje się być bezawaryjny. Sprawdziły się moje przypuszczenia, że układ zapłonowy pomimo kompletnej renowacji będzie najsłabszym elementem motocykla, Ale gdyby tam założyć zapłon pozbawiony mechanicznych elementów, to motocyklem można jechać w trasę dookoła świata.
Mega Robota, takie motorki lepsze od współczesnych, mają to coś.
OdpowiedzUsuńParę uwag: źle załozył pan chlapcz tylny, orginalnie zakłada się go nie pod tylko "na" błotnik, napis CEZET na zbiorniku jest w stosunku do orginału za bardzo przesunięty do tyłu, ogólnie kolorystyka naklejek jest niezgodna z orginałem, brak naliczania kilometrów to pięta achillesowa tych liczników, warto poszukać licznika ze skody 105/120, ma mosięzne trybiki i kasowany dzienny przebieg. Co do zapłonu to potrafi być niezawodny nawet przez kilka tyś kilometrów, jednak podstawą tego jest montaż orginalnych czeskich przerywaczy, w zamiennikach bardzo nietrwałe są kułaki ślizgające się po krzywce. Efektem tego jest koniecznośc nawet co kilkaset kilometrów regulacji przerwy i w konsekwencji punktu wyprzedzenia zapłonu. Poza tym bardzo ładnie przeprowadzona renowacja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Adam112
Piękny kolor. Można się dowiedzieć jaki jest kod RAL tej bazy?
OdpowiedzUsuńHallo, czy robicie tez Royal Enfield Clipper 1962 rok?
OdpowiedzUsuńMfg
Pawel
W przypadku renowacji aut i rowerów najlepiej skorzystać z usług profesjonalistów. Wówczas efekty pozostają na dłużej. Ja korzystałam z Lakierni proszkowej Stal-mal
OdpowiedzUsuń