Rzuciłem go na półkę i o nim zapomniałem.....
szukając jakichś gratów znów wpadł mi w ręce. A że odleżał już swoje to pomyślałem że go zrobię. Dokładne obejrzenie zaowocowało znalezieniem kilku nowych miejsc naprawionych cyną. Po wytopieniu cyny oczom mym ukazał się widok nędzy i rozpaczy.... wgniotka, wgniotka, wgniotka ,,,,, krater.... dodatkowy otwór na kranik..... spaw.... nie pozostało nic innego jak klasyczna naprawa poprzez rozpołowienie....Ponieważ zbiornik jest stosunkowo mały to rozciąłem go jeszcze wzdłuż po oryginalnym spawie. Jedna z wgniotek była tak duża i głęboka że byłem pewien że nie uda się jej wyklepać. Blacha była tak rozciągnięta że było jej w tym miejscu dużo za dużo.... Ale że jestem leniwy i przekorny to postanowiłem klepać do skutku i sprawdzać co z tego wyjdzie. Szczerze to byłem przekonany że bez wycięcia i wspawania nowego kawałka się nie obejdzie. Ale ku mojemu zdziwieniu klepałem trochę tu trochę tam i blachy zaczęło robić się coraz mniej. Poszło mi na tyle sprawnie że obyło się bez wycinania. Lubię pracę z blachą, bo cały czas uczę się czegoś nowego i żadna robota nie jest taka sama.
Wgniotka jak wgniotka, ale tylko pozornie.
na zdjęciach tego nie widać, ale materiał jest bardzo rozciągnięty, i o ostrych krawędziach,
bardzo trudno to "cofnąć" na swoje miejsce.
zastanawiałem się co zrobiło taką wgniotkę, może jakiś odłamek??
bok zbiornika też bardzo pognieciony, pozatem ktoś już spawał rozdarcie i je zacynował.
nie dość że rozpołowiłem górę z dołem zbiornika to jeszcze rozciąłem go wzdłuż.
żeby dobrze wyklepać bok, musiałem usunąć blachę mocującą gumę
ktoś wywiercił dodatkowy otwór prawdopodobnie na kranik
pomału, pomału blacha zaczęła wracać na swoje miejsce....
wyszkiełkowałem wnętrze zbiornika, widoczne spawy to zaspawane otwory mocujące kulisę zmiany biegów. Ktoś wkręcił brutalnie za długie śruby mocujące, że te przedziurawiły blachę zbiornika.
blachę mocującą gumę przymocowałem spoinami otworowymi.
szew wzdłużny zbiornika zamaskowany jest listwą. Pomyślałem że zabezpieczę ją farbą antykorozyjną tak żeby w przyszłości rdza nie wylewała się na piękny nowy lakier
i pomału naprawa dobiega końca....
Nikt nie pozna że zbiornik był rozcinany.
i gotowe. Jak się dobrze przyjrzeć widać zarys po wgniotce, to wynik ostrej jej krawędzi.
Nie chciałem tego miejsca mocno rozklepywać, ponieważ blacha jest i tak nadmiernie rozciągnięta.
grube zapodkłądowanie zniweluje te nierówności. Nierówności rzędu 0.1-0.2mm
jeszcze farba do wnętrza, wygładzenie spawów i zbiornik posłuży następne kilkadziesiąt lat....
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCały Konrad.
OdpowiedzUsuńOtrzymalem cos do naprawy więc "rzucilem na półkę". Może kiedys sie wezme za to, a może nie... prawie tak jak śpiewał Kuba Sienkiewicz.
Jak sie nie wezmę to odesle najwyżej właścicielowi za rok i to na jego koszt.
Wszystko musi nabrac mocy urzedowej.
OdpowiedzUsuńPiękna robota :) Jak zawsze!
OdpowiedzUsuńBlog - dziecko zapomniane, czy permanentny brak czasu?
OdpowiedzUsuń