Potem zbiornik 2x trafił do galwanizerni celem miedziowania, po czym miał być chromowany, kiedy niechcący spadł mi i się wgniótł. Trafił do człowieka od wgniotek, który go wyprostował, po czym kilka lat przeleżał pod stołem czekając na chrom.
Długo wahałem się czy go jeszcze raz rozcinać czy nie. Ale zebrało się konsylium i przewagą głosów zapadła decyzja o ponownej trepanacji. To była dobra decyzja, bo to co się w nim znajdowało nie miało szans zostać usunięte inaczej niż piaskowaniem.
Taki widok zastał nas po rozcięciu zbiornika.
płaty wielkości dłoni
wszystko skrupulatnie wypiaskowane.
Teraz zbiornik już jest ponownie zespawany po czym jego wnętrze zostanie zabezpieczone naszą farbą do zbiorników. Farba jest na tyle odporna że nie boi się kwasów z galwanizerni.
Przy okazji prac nad zbiornikiem postanowiłem że dorobię przewód paliwowy pomiędzy gaźnikiem a zbiornikiem. Pracę zacząłem od dorobienia zgubionej w galwanizerni nakrętki
Usprawiedliwiam takie zamocowanie materiału tym że szkoda mi było ciąć deficytowego sześciokąta mosiężnego. We wrzeciono materiał się nie mieścił. Jednak ku mojemu zaskoczeniu obróbka na takim "wysięgu" przebiegała nadzwyczaj stabilnie, dlatego postanowiłem ją kontynuować.
w warsztacie wszystko się przydaje nawet taki nietypowy gwintownik jak M14x1.
gwint już jest...
no to teraz toczymy drugą stronę.
i tak to by miało wyglądać,
gdyby nie uwagi z młodszej strony załogi MC, że nakrętka jest "jakaś bucowata"
ugodziło to w moje EGO, i postanowiłem ją nieco odchudzić wizualnie... już jest trochę lepiej...
dotoczyłem króćce przyłączeniowe,
i zabrałem się za robienie magistrali paliwowej
w tym celu kupiłem nawet specjalny przyrząd do gięcia rurek, jednak nie spełnił on moich oczekiwań i musiałem giąć rurkę ręcznie
tak by to miało wyglądać od strony sprzęgła.....
ponieważ przewód paliwowy jest podłączony na sztywno do zbiornika i gaźnika to konieczne jest wykonanie spirali, która pełni rolę tłumika drgań i zapobiega pękaniu przewodu.
Ważne jest że spirala musi być poziomo bo inaczej układ paliwowy będzie się zapowietrzał.
Widok od strony gaźnika
temat "bucowatej" nakrętki nie dawał mi spokoju, więc postanowiłem ją jeszcze odelżyć.
Wzorując się na oryginalnej nakrętce przy kraniku, doszedłem do ostatecznego kształtu jak na powyższym zdjęciu
temat "bucowatej" nakrętki nie dawał mi spokoju, więc postanowiłem ją jeszcze odelżyć.
Wzorując się na oryginalnej nakrętce przy kraniku, doszedłem do ostatecznego kształtu jak na powyższym zdjęciu
może być.....
skrzynia nosi ślady napraw, które postanowiłem usunąć.
skrzynia nosi ślady napraw, które postanowiłem usunąć.
Jednak środek skrzyni jest zaprzeczeniem jej wyglądu zewnętrznego.
poza drobnym nalotem korozji, skrzynia jest w wyśmienitym stanie,
wnętrze skrzyni, koła zębate i sprzęgła kłowe nie maja śladów najmniejszego zużycia.
Konstrukcja skrzyni jak na 1935 rok jest bardzo nowoczesna, nie dość że ma 4 przełożenia to jeszcze sterowanie odbywa się za pomocą krzywki czołowej (bębenka z rowkami)
Zundapp K800
wrócił do mnie aparat zapłonowy z wiercenia otworu pod kołek w kole zębatym.
Ponieważ chciałbym żeby mój Zundapp K800 był motocyklem niezawodnym to długo zastanawiałem się nad wyborem aparatu zapłonowego.
Jest to jeden z ważniejszych elementów silnika mających wpływ na kulturę jego pracy.
Miałem dylemat czy zakładać oryginalnego BOSCH'a czy iść w elektronikę.
Uznałem że oryginalny BOSCH pomimo regeneracji może nie zadowalać mnie jakością. Oprócz kasowania luzów na osi to jeszcze zostaje zużycie sprężyn, krzywki itd.... Fajnie mieć oryginał, ale jeszcze fajniej jest mieć równo pracujący silnik..... wolę to drugie.
Wahałem się pomiędzy elektroniką ze Skody Felicji a manualnym rozdzielaczem od Skody S100.... jednak wybór okazał się prostszy niż myślałem. Chcę zachować oryginalną 6V prądnicę, a rozdzielacz elektroniczny wymaga 12V. Samo się rozwiązało.
Doszedłem do wniosku że nie chcę mieć używanego aparatu zapłonowego, jak też nie chcę Chińskiego współczesnego zamiennika. Czekałem i czatowałem, śledziłem i szukałem aż znalazłem oryginalny aparat od Skody S100 fabrycznie nowy nigdy nie zakładany oryginał z epoki.
Jako że uważam że czeska jakość wykonania stoi na wysokim poziomie dlatego zdecydowałem się na taki wybór.
nowy nigdy nie zakładany aparat zapłonowy praktycznie identyczny z oryginalnym BOSCH'em
nowa niska kopułka rozdzielacza
Aparat wymagał jedynie podtoczenia korpusu tak by głębiej wchodził w pokrywę rozrządu
Nowy też jest zestaw kół zębatych do napędu aparatu zapłonowego.
Jak się nie ma co się chce to się kupuje co wpada w ręce.
Tak było i tym razem. ponieważ nie miałem pokrywy rozrządu to kupiłem replikę.
Ale jak to replika, rządzi się własnymi prawami....jakość pozostawia wiele do życzenia.
Wbrew pozorom jest to bardzo skomplikowany element. Osie otworów aparatu zapłonowego i oś wału muszą być względem siebie w ściśle określonym położeniu. Pole tolerancji jest bardzo wąskie. Błąd wykonania powoduje że albo koła zębate nie zazębiają się, albo są za blisko siebie i krzesają wióry.... Wykonanie długiego otworu pod odpowiednim kątem nie jest łatwe, a nawet sądząc po długości narzędzia niezbędnego do jego wykonania bardzo trudne,
Z powyższych względów uparcie szukałem oryginału, aż znalazłem. Teraz jestem pewien że przekładnia kątowa będzie pracować poprawnie,
Co oryginał to oryginał....
otwór w replice nie dość że 0.5mm za dużej średnicy, to jeszcze jakość wykonania powierzchni mówi o jakości zamiennika
widok na koło aparatu zapłonowego, widać że środek koła pokrywa się osią otworu wału
Ta przekładnia kątowa to niezmiernie ważny element.
Śpię spokojnie bo mam oryginał....:)
CDN....
Ta pokrywa od k800 rzeczywiście żenująco niestety wykonana. Ktoś to leje i nie zastanawia się nad jakością i parametrami. Szok. A co do silników równo pracujących to również uważam jak Pan - wolę mieć równo pracujący silnik niż prychajacy oryginał. Dlatego w mojej wsk 175 zdecydowałem się założyć zapłon CDI. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń