niedziela, 18 marca 2012

MOTO MORINI Excalibur 501




W garażu zagościł bardzo rzadki gość Moto Morini 501 EXCALIBUR. Włoski motocykl  o ciekawych rozwiązaniach  konstrukcyjnych silnika. Niestety motocykl od co najmniej 12 lat odkąd jest w polsce nigdy tak naprawdę nie jeździł. Powodem są problemy z rozruchem, tzn raz się uruchamia od kopnięcia ale jeszcze częściej 30 min kopania nie przynosi rezultatu. Egzemplarz ten przeszedł długą drogę poprzez różnych mechaników włącznie z jednym z warszawskich serwisów typowo włoskich motocykli. Owocem tych wszystkich wizyt jest widoczny czerwony silikon (widok czerwonego silikonu w silniku wywołuje we mnie alergię)  pod cylindrem nad cylindrem pod głowicą. Ułamany/pospawany kopniak kolidujący z wydechem podczas kopania. Oraz wiele innych rzeczy popsutych w czasie turne po warsztatach.

Mam nadzieję że ten egzemplarz nie podzieli losu Komara albo Simsona (znajomi wiedzą oco chodzi :)) i wyjedzie ode mnie o własnych siłach.
Znalazłem informację że te motocykle miały problemy z oryginalnym zapłonem, powstało kilka zamienników. Wiem że jeden z użytkowników z niemiec produkuje takowe, ulepszone spróbuję sie z nim skontaktować. Myślę że nowy zapłon powinien przynieść efekt, ale najpierw trzeba sprawdzić elementarne rzeczy.

Jak wspomniałem na wstępie motocykl posiada ciekawe rozwiązania silnika, układ V cylindry rozchylone o 72*,  rozrząd na pasku zębatym, wałek rozrządu w bloku, laski popychaczy. A najciekawszą rzeczą są płaskie głowice typu HERONz komorą spalania w tłoku. Zawory umieszczone jeden za drugim. Głowice są identyczne - zamienne przednia z tylną. Cylindry rozsunięte o 50mm w celu polepszenia chłodzenia tylnego cylindra.


Znalazłem ciekawy opis motocykla Morini co prawda innego ale konstrukcja silnika jest analogiczna.
Artykuł z tygodnika MOTOR 1975rok !!!.
Porównałem sobie w głowie moto morini i nasze polskie motocykle a nawet inne z epoki KDL'u (Kraje Demokracji Ludowej dla modszych czytelników) - przepaść pod każdym względem słowem - Zelazna kurtyna.

Skoro zebrało mnie na sentymenty to napiszę jeszcze o pierwszym moim spotkaniu z japońskim motocyklem.
Było to w maju zaraz po wybuchu elektrowni w Czarnobylu. Byłem z rodzicami w pracowniczym ogródku działkowym ja bawiłem się w napromieniowanym piasku a oni sadzili warzywo. Zabawa była bezpieczna bo  kilka dni wcześniej napiłem się płynu LUGOLA :)  Sielankę przerwał ryk startującego motocykla. Jednak dźwięk był inny od znanego łomotu singla czy ruska, coś czego w życiu nigdy dotąd nie słyszałem. Motocykl ruszył z tak niewiarygodnym przyspieszeniem, niewiarygodnym hałasem niewiarygodną prędkością ledwo szło za nim nadążyć oczami. Ta niezapomniana muzyka tłumika, na dźwięk której WSZYSCY!!! oderwali się od pracy i te   eeeeeeee....eeeeeeee....eeeeeee.....eeeeeeeeee.....eeeeee....eeeee. Motocykl wkręcał się na kosmiczne  obroty z taką lekkością nieporównywalną do niczego innego znanego mi w tamtym czasie. Jeszcze długo potem jeżdząc na rowerze nuciłem sobie pod nosem znane mi  EEEEEE...EEEEEEEEEE....EEEEEEEEE. i wyobrażałem siebie na tej "kosmicznej" maszynie z tamtej chwili. Do dziś nie wiem co to mogło być, pewnie jakaś CB GSX GPZ czy może FJ. Pamiętam tylko że ojciec powiedział wtedy "-japoński-".

Artykuł z tygodnika MOTOR 1975rok !!!.




http://www.motomoriniclub.nl/moriniPL1.pdf
http://www.motomoriniclub.nl/moriniPL2.pdf

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz