środa, 5 listopada 2014

BMW R68 - cynowanie błotników....

lub jak kto woli ołowiowanie. Jak zwał tak zwał, chodzi oto samo. Można powiedzieć że motocykl ma "grubo" ponad 100 lat. wypadki i przygody przytrafiają się od zarania motoryzacji. Ale jak wyglądały naprawy blacharskie 100 lat temu? W czasach gdzie nie było szpachlówki poliestrowej, żywicy epoksydowej i innych wynalazków, nawet spawarek nie mieli....." i jak tu żyć Panie premierze?!!!" chciałoby się powiedzieć.... A jednak dawali sobie radę... Pierwsza i podstawowa sprawa to blacharze byli o niebo lepsi od dzisiejszych.... nikogo nie dziwiło wyklepanie błotnika  z jednego kawałka blachy... lub zbiornika... posługiwali się młotkami, kowadełkami i innymi powszechnie zapomnianymi narzędziami... chociażby angielskim kołem czy żłobiarką.
Zamiast szpachlówki stosowało się cynowanie czy ołowiowanie karoserii (chodzi oto samo, będę używał tylko  jednego określenia). Za namową Krzyśka który to podjudził mnie do wyciągnięcia z szafki zestawu do cynowania karoserii. Stary motocykl (BMW R68) to musi być i stara technologia... dałem się namówić. Cynowanie ma tę przewagę że cyna nie "siada" - tzn zapada się tak jak szpachlówka po jakimś czasie kiedy dobrze doschnie. A im grubiej szpachli tym proporcjonalnie większe zeschnięcie. Inna zaleta cyny to taka że cyna nie pęka, jest stosunkowo elastyczna poddaje się razem z elementem. Skoro cyna jest tak dobra, to dlaczego się jej powszechnie nie stosuje. Jak nie wiadomo oco chodzi to chodzi o pieniądze.... Proces cynowania jest dużo droższy niż szpachlowanie. Chociaż przyznam ze cynowanie wraca do łask. Nie dalej jak 2 tygodnie temu miałem telefon od sympatycznej pani która znalazła na moim blogu wzmiankę że coś tam cynowałem (zbiornik do francuza). Ów pani zapraszała mnie na 4 godzinny  kurs cynowania za 280zł. Pani pracowała w firmie restaurującej samochody, gdzie proces cynowania jest w codziennym użyciu. Także widać  zainteresowanie i reaktywację tą starą metodą.
Wracając do tematu cynowania, postanowiłem zacynować  miejsca po zaspawanych otworach. Pomimo że były na cienko do zaszpachlowania to postanowiłem je naprawić "w starym stylu".
Niezbędne rzeczy to pasta do cynowania, palnik, szpatułka, specjalny tarnik, no i oczywiście cyna...
Gdy już to wszystko przygotowałem zabrałem się za pobielanie powierzchni. Posmarowałem pastą do cynowania, podgrzałem palnikiem a gdy pasta zaczęła połyskiwać starłem nadmiar bawełnianą szmatką, czynność powtórzyłem kilkukrotnie w miejscach gdzie były nierówności.  Następnie naniosłem cynę i rozprowadziłem w miejscu wgniecenia. Dałem wszystkiemu wystygnąć i całość opiłowałem tarnikiem. Niektóre miejsca musiałem poprawić, bo za mało było cyny, ale wyszło całkiem nieźle....
ślady po otworach postanowiłem zacynować

na wgnioty naniosłem pastę do cynowania

podgrzałem palnikiem  i starłem bawełnianą szmatą

naniosłem cynę na wgłębienia

a tu "mistrzu" przy pracy 

A tu "mistrzu" opiłowuje nadmiar cyny. To narzędzie to tarnik blacharski. Zwykły pilnik się nie nadaje, po 2 ruchach się zakleja. Kiedyś uzyskiwałem niezłe efekty stosując zamiast tarnika gruby papier ścierny.

wygląd po rozprowadzeniu cyny szpatułką. Następny etap to opiłowywanie.

a tu częściowo opiłowany błotnik. placki w innym kolorze to właśnie cyna.

jak to mówią francuzi, "włala"

przedni błotnik ma zgrzane wzmocnienia w miejscach wsporników. Korozja pomiędzy blachą a błotnikiem spowodowała spęcznienie blachy jak i błotnika. 

widać deformację wokół otworów na wspornik

nie dało się tego wyklepać, korozja "spuchła" i zdeformowała błotnik

wyciąłem blachy i w miejscach oryginalnych zgrzewów nawierciłem 6 otworów. W nich umieszczę spoiny otworowe.  Po odcięciu blach możliwe było wyprostowanie błotników. Korozję wyszczotkowałem do "0". Jej resztki potraktuję "FOSOL"em.

Wyciąłem nowe, identyczne z oryginalnymi blachy wzmacniające. I już chciałem je przyspawać, gdy zobaczyłem że ostatnim razem po spawaniu nie zakręciłem butli z CO2. I cały dwutlenek węgla rozproszył się po warsztacie.....

1 komentarz: