czwartek, 5 marca 2015

Zundapp - to jeszcze nie koniec.....

Śnieg z dróg stopniał, asfalt wysechł czem prędzej dosiadłem "cymbała" tym bardziej że za 2 dni ma być w Krakowie dobrze byłoby chociaż trochę polatać. No to se polatałem.... 10km.
Motor przyspiesza wybornie, wydechy robią miły nie męczący basik, szczególnie w zakresie średnich obrotów, żadnej czkawki, dojeżdżam do świateł hamuję, wyczuwam drobne luzy na łożysku kierownicy. Przedni hamulec po niedzielnej jeździe poprawiłem, jest bez porównania lepiej być może luzy w kierownicy potęgują uczucie szarpania przy hamowaniu.... do dokręcenia łożysko. Jadę dalej przyspieszam hamuję, skręcam - jest dobrze. Jadę dalej, zerkam na kontrolkę ładowania coś pobłyskuje żeby na najbliższych światłach rozbłysnąć pełnią światła....zawijam do warsztatu.
Umówiłem się z fachowcem który regenerował i ustawiał regulator napięcia. Winny okazał się wyłącznik wsteczny który pod wpływem temperatury zadziałał jak bimetal.
Wystarczyła regulacja, podgrzanie opalarką regulatora żeby zasymulować gorący silnik i już wydaje się ok.

Rozrząd w zundappach nie należy do najcichszych. Jednak chciałem żeby "mój" silnik był "szumiący", na przekór wszystkim. W głowicach oryginalne zostały tylko korpusy.... Wszystko zrobione lepiej niż w oryginale. Chyba z 6 razy regulowałem luzy ustawiając je w różnych położeniach wałka  rozrządu. Doszedłem do zadowalających efektów. Klawiatury zaczęły pracować cicho.
Po powrocie z przejażdżki testowej jakoś znów "góra" silnika pracowała niezadawalająco. Elaktryk robił swoje a ja zdjąłem pokrywki klawiatur...silnik pracował gdy nagle słyszę łomot....natychmiast go zgasiłem.
chwytam dźwigienkę wydechową luz na 5mm. Co jest? połamała się laska popychacza? przyglądam sie i widzę wciśnięty zawór - podważam śrubokrętem  pstryk wyskoczył....zawiesił się.....
"no i jak tu sie nie wqrw....mam" jak śpiewał Liroy.....
Ja złośliwy nie jestem ale czuję że napiszę artykuł o tych "profesjonalistach" z 30 letnim doświadczeniem,  którzy robią z klientów  frajerów.... W moim wykonaniu nie będzie to tylko czcza gadka bo ja mam wszystko pomierzone średnicówkami, mikrometrami, obfotografowane,.... zaznaczone ich knoty i spapraną robotę.. Trzymałem te "argumenty" na specjalną okazję, i chyba to właśnie jest ten moment, niech się wszyscy dowiedzą bo już mnie krew zalewa z tym co się dzieje z tym motorem....a on jeszcze nie zaczął jeździć.....
Potwierdza się to że czego nie sprawdzę jest zjeb... głowice oglądałem rozpiąłem zawory....obejrzałem. Mierzyć mi się nie chciało, bo i tak się niektórzy ze mnie śmieją że laboratorium z warsztatu urządzam....zacierający się zawór to jest przykład dlaczego działam wg laboratoryjnych procedur....bo ja mam takie szczęście że jak się coś może zepsuć to się zepsuje....
Jutro dzwonię do fachowców co robili głowice....zobaczymy co wymyślą na wytłumaczenie....albo wyjdą z tego z twarzą, albo się wszyscy dowiedzą.... W głowie mam nawet nagówek : "Zundapp - prawdziwa historia"....

1 komentarz:

  1. No na pewno się dowiesz od pana P że nie fachowo przykręciłeś głowice ,że powinieneś to robić przy pełni księżyca,że wiatr był zbyt silny i zniosło,że paliwo miało za dużo oktan bo powinno mieć 74,że paliłeś lacza na dotarciu.............................................

    OdpowiedzUsuń