Ale zaraz w głowie usłyszałem, "co ja nie poradzę?" - No i zaczęły się przygotowania, cały tydzień zanim zabrałem się do pracy w warsztacie robiłem 1/2 godzinne patrole okolic warsztatu. Nauka płynnego ruszania, zmiany biegów, odpalania motocykla na zimno i ciepło, poznawania zachowań w różnych sytuacjach, słabych i mocnych stron moich i motocykla. I pomimo zagrożenia ze strony niedziałającej prądnicy zdecydowałem się wymontować z niej wirnik i pojechać na samym iskrowniku...
Jeszcze szybkie mycie motocykla, olej i paliwo w zbiorniku na full... świece 2 nowe komplety na zapas, komplet kluczy calowych, rękawice i 100ml oleju do paliwa. Uznałem że pierwsze kilometry zrobię na mieszance, gdyż przy docieraniu silnika, nadmiar oleju jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodził.....Jak pomyślałem tak i zrobiłem....
Zwarty i gotowy ruszyłem na spotkanie ze znajomymi i przygodą, gdyż wypad motocyklem z początku ubiegłego wieku traktuję w kategoriach przygody.
Za bazę noclegową w tym roku służył Dom pod Krzywym, nad jeziorem Krzywym na terenach dawnych Prus Wschodnich. Od zawsze kiedy przejeżdżam przez miejscowość Prostki mam wrażenie że przenoszę się w czasie....do lat 30, wszystko od starej kostki brukowej po architekturę domów świadczy że czas się tam zatrzymał. W tej miejscowości była kiedyś granica pomiędzy II Rzeczpospolitą Polską a Prusami Wschodnimi. Miejscowość zawsze przenosi mnie w czasie, tak było i tym razem.
Piątek - wieczorek powitalny. Gdy słońce wzeszło uznaliśmy że trzeba się położyć spać....:)
Sobota - pobudka, śniadanie, "oporządek" siebie po wczorajszym wieczorku i motocykli przed wyjazdem. Dojeżdżają kolejni uczestnicy. Wyjazd.
Trasa prowadziła wokół jeziora Rajgrodzkiego pruskimi dróżkami z dala od zgiełku i ruchu dzisiejszych czasów. Myślę że ruch był taki jak w latach 30, mijamy zaledwie kilka samochodów. Mieszkańców prowadzących leniwe życie na wiejskich ławeczkach i opartych o płoty, czekających na zmierzch lub na to że coś się niebawem wydarzy.
Dojeżdzamy do większej miejscowości - Rajgród, tam jemy posiłek i dalej w drogę, do bazy.
Dzień kończymy z przebiegiem 80km. wieczór kończy się wcześniej niż wczoraj, ale nie dla wszystkich..... niektórzy kończą wieczór gdy dzień się zaczyna....
Niedzielny poranek przywitał poranny deszcz. Jednak to nie przeszkadzało żeby jeszcze pocieszyć się klimatem Prus Wschodnich. Wspomnienie sobotnich wojaży zaowocowało przejażdżką, tym razem krótszą bo 40km. "Bocznymi" dróżkami dojechaliśmy do miejscowości EŁK, skąd wzdłuż jeziora wróciliśmy do "bazy".
Pakowanie, pożegnanie i powrót do domu....żal było przenosić się do dzisiejszych czasów.
Motocykl z jednego kawałka....numer na silniku....
ten sam numer na ramie
gdyby tego było mało, wewnątrz silnika też jest nabity ten sam numer.
Widać oznaczenia na kołach napędu iskrownika. Pomimo że są takie same to ich miejsce nie jest przypadkowe. Cyfra 3 oznacza 3 koło, 2 poprzednie to koła rozrządu, czwarte koło pomimo że jest takie samo co 3 to ma inne umiejscowienie znaków. Wszystko jest logiczne oznaczone
odlew pokrywy rozrządu jest datowany na listopad 1928.... to by się zgadzało bo motocykl pochodzi z 1929roku
listopad 1928
1929 rok i dźwigienki zaworowe miały już łożyska toczne dla zmniejszenia oporów
elementy współpracujące w doskonałym stanie.
zrobiłem też przegląd mechanizmów. Tutaj pedał sprzęgła - umyty i nasmarowany
pierwszy przystanek. 4 pierwsze motocykle to Sokoły 1000
postój na posiłek regeneracyjny
postój na posiłek regeneracyjny
znów postój....nie ma gdzie się spieszyć. Czas w czasach młodości tych motocykli biegł wolniej
2x Sokół 1000 - legenda Polskiej motoryzacji
nie mogłem się powstrzymać żeby nie zrobić sesji zdjęciowej Indianinowi
...ciekawe co jest za zakrętem.
lampka postojowa.....Indian "Cziff"
Indian 1200
Sokół 1000
postój nad brzegiem jeziora
resztki bramy wjazdowej do jednego z dworków - pełno ich na Prusach Wschodnich.
Oficjalnie 106km. Ja zrobiłem około 120km i było mi mało.
Indian sprawował się rewelacyjnie. Przez 120km nie miałem żadnej awarii. Bałem się usterek typu zarzucanie świecy czy inne drobnostki, ale nic z tych rzeczy. Być może dlatego miałem taki apetyt na jeżdżenie. Z domu Pod Krzywym wyjechałem głodny - głodny jazdy. Już nie mogę się doczekać kolejnego spotkania.
Filmowa relacja z rozpoczęcia sezonu - poniżej.
Indianin sam przestał zawalać świecę?
OdpowiedzUsuńtak.cud się stał!
UsuńŻaden CUD, zadziałało prawo Murphy'ego.
Usuń"Dowolne urządzenie uszkodzone w dowolny sposób (z wyjątkiem całkowitego zniszczenia), będzie doskonale działało w obecności wykwalifikowanego personelu naprawczego."
A tak na poważnie to założyłem nowe "ruskie" świece zapłonowe z dużym gwintem. Silnik Indiana oszalał ze szczęścia, za co odwdzięcza się doskonałą pracą.
Świetnie wyglądacie :) Sam chciałbym się wybrać na taki rajd :)
OdpowiedzUsuń