Miałem co prawda w planie inna robotę, ale nie mogłem się powstrzymać żeby nie zaatakować tej masakry kątówką i młotkiem....
co musiał pomyśleć ten blacharz po skończonej robocie?
ale jestem piździec zajebisty
nareszcie skończyłem
pójdzie kit będzie git!
od spodu nikt nie będzie widział
no i fajnie....
lepiej tak niż nijak....
ale osso chodzi panie kierowniku?
no i co w tym złego?
nie mogłem na to patrzeć, więc zacząłem od zrobienia "dziury"
odgięcia rantu i zaklepania nierdzewnego drutu.
celem usztywnienia rantu i złapania chodź trochę kształtu błotnika....
Widok tak rozległej DZIURY tak mnie poraził że w pierwszej chwili nie miałem koncepcji na naprawę,....
ale po chwili sie ocknąłem i wymyśliłem że najpierw muszę złapać główny profil błotnika....
więc wspawałem pasek blachy....
i główny profil błotnika odzyskany....
zostało załatać dziurki po bokach.,...
no i jakoś się udało....
jeszcze mała kosmetyka....
mała kosmetyka rantu....
może przez przebarwienia tego nie widać, ale po piaskowaniu nie powinno być śladu....
CIĄG DALSZY BĘDZIE MUSIAŁ NASTĄPIĆ......
Jakbyś się zastanawiał ile czasu mi to zajęło, to mówię że 5 roboczogodzin....
Na obróbce metali i nie tylko to Wy się znacie ... :) super. Pozdrawiam lesnikr35
OdpowiedzUsuńNie ma co, nacudowaliście przy tym trochę :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń