czwartek, 21 maja 2015

Moja konkubina - BMW R1100R

Motocykle zawsze lubiłem za to że się psują....
nigdy specjalnie nie zależało mi na ich ujeżdżaniu.....
ja je lubię reanimować i się ich pozbywać z "Kliniki MC".
Ale ostatnimi czasy coś we mnie zaczęło się zmieniać, zacząłem poszukiwać w nich innych wartości.....może przez to że reanimuję je na okrągło i potrzeba mi czegoś innego.....tak czy inaczej ostatnio poczułem ogromne parcie na jeżdżenie, a że szewc bez butów chodzi.... to nie bardzo miałem co ujeżdżać.... zacząłem szukać czegoś dla siebie. Coś mi uciekło, ktoś nie chciał mi czegoś sprzedać (dziś wiem że wyświadczył mi tym przysługę), to się nie składało żeby gdzieś pojechać itd.....Zawężałem swoje kryteria wyboru.....mogę wręcz powiedzieć że ewoluowały, Motor miał być uniwersalny "do tańca i do różańca",  zwinny w mieście i dający radę w trasie, chciałem żeby miał oryginalne boczne kufry zakładane w miarę potrzeby, niezawodny, klasyczny, .....Stanęło na tym że chcę mieć motor spod biało niebieskiego śmigła, ale już w nowej koncepcji budowy motocykli....Selekcjonowałem modele i stanęło na wersji RxxxxR.  Czyli klasyczny roadster. Z okrągła lampą, bez owiewek, z silnikiem typu boxer, bo tylko takie są dla mnie "prawdziwe" BMW. Miałem możliwość posiadania BMW R100R w wersji Mistic i pewnie gdyby nie brak czasu na jego przywiezienie to pewnie bym go miał, ale jakoś między nami nie było "chemii". Fajny, ale ja chciałem BMW z 4-ro zaworowymi głowicami...to było moje marzenie...pogłębiające się z upływem czasu. Myśl o BMW przerodziła się w myśl natrętną, codzienne sprawdzanie co nowego pojawiło się na Allegro i OLX'e....i już w zasadzie odpuściłem, gdy pojawiła się ONA. Wiśniowa, piękność...."beema" z moich marzeń....od razu wiedziałem że musi być moja, i że będę się o nią starał. Bo i warto, miała tylko jednego właściciela, który widać że o nią dbał, do końca serwisował w serwisie BMW. Przejeździli razem 90 tys. km. ale nie zmęczył jej. Po naklejkach na kufrach domyślać się można że zwiedzili kawał Europy.... Na sam koniec mój poprzednik zafundował jej nowe gumy, klocki, tarcze i płyny eksploatacyjne, także dostałem Ją zadbaną. Z oryginalną książką serwisową i instrukcją, z oryginalnym zestawem kluczy BMW, z oryginalnym zestawem do naprawy uszkodzonej opony - CUDO.
W sumie to jest miłość od pierwszego wejrzenia......gdy ją pierwszy raz zobaczyłem na żywo, wiedziałem że TO jest TO czego szukałem, przez lata przygód z setkami innych przelotnych znajomości wierzę że trafiłem na tę jedyną. Nie szukam przelotnej znajomości, chciałbym związać się z Nią na lata....
Gdy Ją pierwszy raz usłyszałem, zakochałem się w jej  głosie i wbrew panującej opinii że statystyczna kobieta że za dużo gada, to Ta mogłaby dla mnie gadać i gadać w ogóle nie milknąć.
Pierwsza próbna jazda i wiedziałem że już się nie rozstaniemy. Wszystko idealnie skorojone jakby podemnie. Od razu poczułem że jesteśmy stworzeni dla siebie. Wiem że nasz związek będzie oparty na symbiozie. Ja będę o nią dbał i się troszczył, a Ona dostarczy mi wielu wrażeń i wspomnień z chwil spędzonych razem. Moja kochana Beema R1100R.
Moja nowa miłość 19-letnia -BMW R1100R

90 tys. km? chyba 900, co najwyżej 9000, ale nie 90 000. 
widać że jest zadbana zarówno na zewnątrz jak i w środku...
...nasz związek zacząłem od zabawy w "rozbieranego" - kontrola i regulacja luzów zaworowych...

4 komentarze:

  1. o to Krzysztofa i Romka będziesz teraz objeżdżał nawet na wstecznym...hehe,żart.gratulacje oczywiście sprzęta,hehe

    OdpowiedzUsuń
  2. Koszerna maszyneria, sam bym nie pogardził.

    OdpowiedzUsuń
  3. Panowie Konrad i Tomek, za dużo Staruchów robocie skoro się Wam podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  4. I ja bym taką maszynę poreperował. Też jestem pasjonatem i zdecydowanie bardziej lubię zamykać się w garażu niż jeździć. Chociaż po takim siedzeniu to już z jeżdżenia sama przyjemność :)

    OdpowiedzUsuń